- tajskiej knajpce Sea La View - świetna papaya salad - ostra na tyle by nas zadowolić
;) Curry takie sobie, kawa ok, ryba w trzech smakach - doba, ale w ogóle nie była ostra.
Po tych przygodach postanawiamy stołować się w naszym hotelu. Okazuje się, ze indyjski kucharz jest mistrzem w swoim fachu. Ceny są bardzo przystępne (trzeba jednak pamiętać, że do rachunku zawsze jest doliczone około 25% opłat dodatkowych. Jedynym minusem naszej restauracji są ograniczone godziny otwarcia, ale obsługa jest przemiła. Bardzo polecamy to miejsce!
Niezmiennie plażujemy, pogoda dopisuje, chociaż to podobno początek monsunu (na szczęście z dwóch, które występują na Malediwach, ten jest z dużą ilością słońca).
Wieczorkiem czekamy na zachód słońca przegryzająć lokalne pyszności
:)
Przy samym brzegu bardzo często pływały małe rekinki. Słyszeliśmy od wszystkich, że są niegroźne ani one, ani te większe, które można było spotkać przy granicy rafy i głębi morskiej. Jednak jeden z chłopaków z obsługi Paguro śmiał się z tej teorii... Twierdził, ze jego raz ugryzł rekin, było dużo krwi itd. i nie jest to wcale takie rzadkie
;)
Ania i Marcin wyjeżdżali dzień przed nami 6 lutego. Dzień wcześniej doszło w Male do zamieszek i prezydent ogłosił 15-dniowy stan wyjątkowy. Podobno turystów nie obowiązuje
:) Zdjęcie z rewelacyjną ekipą Paguro:
Następnego dnia pogoda trochę się popsuła, po południu padało prawie 2 godziny
Troszkę deszczu i wyspa pływa
:)
Po powrocie z wieczornego spaceru zjedliśmy najlepszą rybę w trakcie całego wyjazdu, oczywiście w Paguro
:)
7 lutego 2018
Rano jemy śniadanie, zostawiamy bagaże w hotelu i idziemy ostatni raz na plażę w Ukulhas. Ok 10 mamy prom do Male (transfer ok 4g)
I żegnamy się z Ukulhas
:(
Po dopłynięciu do Male przesiadamy się na prom do Villingili, tam mamy ostatni nocleg na Malediwach.
Koszt biletu Male-Villingili jest śmieszny
:) Ok 70gr
Eh, jakoś od kilku lat nie mogę namówić szanownej małżonki do wyjazdu na Malediwy w formule "Zrób to sam". W różnych miejscach już spaliśmy i będziemy spali, ale Malediwy "... mają być w wypasionym resorcie i już!". I pewnie nawet Wasze piękne zdjęcia jej nie przekonają.Szkoda, bo na "wypasiony resort" to nas trochę nie stać.
:) Ale może kiedyś...
ciachu25 napisał:... czas zmienić małżonkę na nową;))W życiu!25 lat razem, 20 po ślubie, a my nadal mamy o czym ze sobą rozmawiać i nadal chętnie spędzamy wspólnie czas na wiele innych sposobów
:D Byliśmy razem w Bieszczadach (i pod namiotem i w Arłamowie
:) ), spaliśmy w Nepalu w hotelach, gdzie nie było szyb w oknach i na Dominikanie w solidnym 5*, opalaliśmy się na plaży w Cancun i chodziliśmy Orlą Percią. Piliśmy kawę w Emirates Palace i na Kjeragu. Na 40 urodziny skoczyła ze spadochronem, a ja dałem się jej namówić na SPA. I wszędzie jej się podobało. Mi zresztą też. Gdzie ja lepszą babę znajdę?Tylko na te Malediwy tak się uparła, ale co tam... Ewentualnie powoli zaczyna przyjmować do wiadomości wersję DIY + 2-3 dni w resorcie.No ale to nie ma zbyt wiele wspólnego z tą relację, więc już się nie odzywam i czekam na dalszy ciąg.I więcej zdjęć.
;)
Ale cudnie się czyta takie komentarze :D
@marcinsss gratuluję Małżonki! Zważ, że na ten przykład ja preferuję resort dokładnie wszędzie, więc te Malediwy to byś naprawdę odpuścił ;)
Ale cudnie się czyta takie komentarze
:D
@marcinsss gratuluję Małżonki! Zważ, że na ten przykład ja preferuję resort dokładnie wszędzie, więc te Malediwy to byś naprawdę odpuścił
;)
Dzięki za pozytywne komentarze
:) Troszkę posprzątałem powtarzające się zdjęcia i powoli uzupełniam relację, mam nadzieję że na święta będzie gotowa na 100%:)
- tajskiej knajpce Sea La View - świetna papaya salad - ostra na tyle by nas zadowolić ;) Curry takie sobie, kawa ok, ryba w trzech smakach - doba, ale w ogóle nie była ostra.
Po tych przygodach postanawiamy stołować się w naszym hotelu. Okazuje się, ze indyjski kucharz jest mistrzem w swoim fachu. Ceny są bardzo przystępne (trzeba jednak pamiętać, że do rachunku zawsze jest doliczone około 25% opłat dodatkowych. Jedynym minusem naszej restauracji są ograniczone godziny otwarcia, ale obsługa jest przemiła. Bardzo polecamy to miejsce!
Niezmiennie plażujemy, pogoda dopisuje, chociaż to podobno początek monsunu (na szczęście z dwóch, które występują na Malediwach, ten jest z dużą ilością słońca).
Wieczorkiem czekamy na zachód słońca przegryzająć lokalne pyszności :)
Przy samym brzegu bardzo często pływały małe rekinki. Słyszeliśmy od wszystkich, że są niegroźne ani one, ani te większe, które można było spotkać przy granicy rafy i głębi morskiej. Jednak jeden z chłopaków z obsługi Paguro śmiał się z tej teorii... Twierdził, ze jego raz ugryzł rekin, było dużo krwi itd. i nie jest to wcale takie rzadkie ;)
Ania i Marcin wyjeżdżali dzień przed nami 6 lutego. Dzień wcześniej doszło w Male do zamieszek i prezydent ogłosił 15-dniowy stan wyjątkowy. Podobno turystów nie obowiązuje :)
Zdjęcie z rewelacyjną ekipą Paguro:
Następnego dnia pogoda trochę się popsuła, po południu padało prawie 2 godziny
Troszkę deszczu i wyspa pływa :)
Po powrocie z wieczornego spaceru zjedliśmy najlepszą rybę w trakcie całego wyjazdu, oczywiście w Paguro :)
7 lutego 2018
Rano jemy śniadanie, zostawiamy bagaże w hotelu i idziemy ostatni raz na plażę w Ukulhas. Ok 10 mamy prom do Male (transfer ok 4g)
I żegnamy się z Ukulhas :(
Po dopłynięciu do Male przesiadamy się na prom do Villingili, tam mamy ostatni nocleg na Malediwach.
Koszt biletu Male-Villingili jest śmieszny :) Ok 70gr
Hotel Vinorva